W niedzielę 2 lutego koszykarze PGR GiE SA podejmowali na swoim parkiecie Kosz Ciepłomax Kompaktowy Pleszew. Przyjezdni zajmują w tabeli II Ligi Męskiej drugie miejsce, na które wskoczyli po przegranej Turowa z Prudnikiem, wskutek czego czarnozieloni spadli na trzecie miejsce. W tej sytuacji należało się spodziewać zażartego spotkania, które miało zmienić układ sił w czołówce tabeli grupy D. Nic takiego nie nastąpiło. Po ostatniej syrenie zespoły schodziły z boiska z wynikiem 102:49.
Dominacja od pierwszego gwizdka
Początek pierwszej kwarty był pechowy dla gospodarzy. Pierwsze punkty rzutem z dystansu zdobyli przyjezdni. Co gorsza już po 12 sekundach z powodu poważnej kontuzji musiał zejść Mateusz Kasiński Na szczęście okazało się, że pech wydał już całą kwotę, jaką miał w zanadrzu dla Turowa. Od tej pory zaczął się popis gry podopiecznych trenera Rafała Niesobskiego. Przysłowiowy „dzień konia” mieli Hubert Kruszczyński i Dawid Sobkowiak. Pierwszy z nich tarł cztery trójki na cztery próby. Drugi z nich nie spudłował ani jednego z dwóch rzutów oddanych z dystansu. To głównie za ich sprawą pierwsza odsłona zakończyła się wynikiem aż 30:14. W drugiej ćwiartce czarnozieloni nieco zwolnili, więc zakończyła się ona wynikiem 19:10 a pierwsza połowa stanem 49:24. Należy dodać, że celność Kruszczyńskiego i Sobkowiaka nie straciła na jakości. Obaj gracze dołożyli do swojego dorobku po jednym rzucie trzypunktowym. Z dystansu trafili także Damian Ostrowski, Paweł Minciel i Łukasz Makarczuk.
Mecz pod pełną kontrolą
Wysokie prowadzenie nie uśpiło zgorzelczan. Co prawda w trzeciej kwarcie już nie było takiego festiwalu trójek, jak w dwóch poprzednich, ale miejscowi i tak świetnie się spisywali się w rzutach z półdystansu i spod kosza. Bardzo dobrze spisywała się obrona Turowa, nie pozwalając na celne oddawanie rzutów z gry. W efekcie tę część zawodów wygrali 23:12, powiększając i tak imponującą przewagę. Czwarta ćwiartka przypominała do złudzenia pierwszą z tą różnicą, że sfrustrowani własną grą pleszewianie prawie zupełnie nie bronili swojego kosza. Zgorzelczanom udawał się z łatwością wymuszać straty przeciwnika, co natychmiast zamieniali na łatwe punkty. Zmotywowani okrzykami kibiców „chcemy sto” ruszyli do ostatecznego ataku i w ciągu niespełna dwóch minut zdobyli prawie dwadzieścia punktów. To właśnie w tej części zawodów zaliczyli niesamowitą serię trafień 14:0. Turów spełnił oczekiwania widowni i zakończył mecz wynikiem 102:49. Takiego zwycięstwa już dawno nie odnieśli. Już wkrótce, bo w środę 5 lutego Turów wybierze się do Jeleniej Góry na derby z KS Sudety a na własnym parkiecie ponownie ich powitamy 15 lutego. Tego dnia będą podejmować Dijo Polkąty Maximus Kąty Wrocławskie. Warto zauważyć, że rośnie zainteresowanie postawą zgorzeleckich koszykarzy. W niedzielę 2 lutego mecz w PGE Tuów Arenie obserwowało aż 280 widzów. Na parkiecie zabrakło Bartosza Bochno, którego nękają kontuzje: ledwo wyleczył mięsień dwugłowy prawej nowi, a teraz dopadło go zapalenie lewego kolana. Życzymy kontuzjowanym powrotu do zdrowia.
J.G.
Foto: GRE
PGE GiEK SA: Dawid Sobkowiak 22, Hubert Kruszczyński 21, Damian Ostrowski 18, Łukasz Makarczuk 9, Paweł Minciel 7, Emil Kryjak 6, Kacper Majka 5, Mariusz Olejnik 4, Jakub Zięba 4.