O tym, że mecz koszykarzy PGE Turów z GKS Tychy będzie zupełnie inny, niż z Żakiem Koszalin było jasne już po pierwszych minutach meczu. W poprzednim spotkaniu zespoły stawiały na atak, czego skutkiem był wynik 100:103. W niedzielę 2 października dominowała obrona, czego dowodem jest stan 17:18 po pierwszej kwarcie. Drugą gospodarze wygrali 23:18 dzięki celnym rzutom oddawanych z dystansu.
Trójki trafiane przez kapitana drużyny Bartosza Bochno były tym czynnikiem, który pozwolił oderwać się Turowowi od GKS (40:36 w połowie meczu). Trzecia odsłona to zupełna niemoc rzutowa obu stron. Jeśli do tego dołożyć obustronną, betonową obronę to nie zdziwi fakt, iż w trzeciej odsłonie zespoły zdobyły zaledwie po 8 punktów. Zwycięstwo w meczu ważyło się do ostatniej chwili. Jeszcze na 50 sekund przed końcem wszystko wydawało się możliwe, gdyż rywale prowadzili tylko trzema oczkami (57:60). Niestety od tego momentu szczęście przestało sprzyjać podopiecznym trenera Pawła Turkiewicza. Zupełnie opuściła ich skuteczność rzutowa.. Gliwiczanie za to nie mieli większych problemów z pokonaniem obrony przeciwników. W pozostałym czasie zdobyli aż 7 punktów, co dało końcowy wynik 60:67. Kolejny mecz zostanie rozegrany dopiero 12 października na wyjeździe z SKS Starogard Gdańskim. Przyszli rywale Turowa zajmują w tabeli trzecie miejsce z dwoma wygranymi.
Mecz w statystykach
Spotkanie było bardzo wyrównane, o czym mówią liczby. Turów zdobył aż 14 punktów drugiej szansy, przy 4 GKS. Za to z „pomalowanego” miejscowi zdobyli 26 pkt przy 32 pkt przyjezdnych. Gospodarze zdobyli 11 oczek z szybkich ataków przy 12 rywali. Ten element obliczeń wydaje się nieco kontrowersyjny, gdyż zazwyczaj atak po zbiórce w obronie zazwyczaj był szybki tylko do linii 6,75 metra. Potem zaczynało się kozłowanie i brak decyzji, kto ma oddać rzut. 32 punkty z ławki to efekt meczowy Turowa, zaś drugoplanowi zawodnicy zdobyli ich 31. Tutaj widać równowagę. O waleczności graczy gospodarzy niech świadczy fakt, iż najwyższe prowadzenie gości wynosiło 10 pkt (58:68). Było 9 zmian prowadzenia i 6 remisów. Ciekawym elementem jest fakt, iż Turów prowadził przez ponad 18 minut meczu. W tym momencie widać, jak ważna jest umiejętność rozgrywania końcówek. Drugą ciekawostką jest, iż przyjezdni faulowali 20 razy, z czego gospodarze wykorzystali okazję do zdobycia tylko 12 oczek. Sami faulowali 25 razy, ale przyjezdni zdobyli aż 21 oczek z rzutów wolnych. Wyraźnie brak punktów z tego elementu gry zdecydował o końcowym wyniku.
J.G.
Foto: GRE
Ocena meczu.
Tomasz Jagiełka – trener GKS Tychy: Założyliśmy, aby nie iść na przerzucenie z takim zespołem bo widzieliśmy, co tydzień temu tutaj działo. Mecze na wyjeździe trzeba wygrywać defensywą. Chcieliśmy zdominować strefę podkoszową i wygrać zbiórkę, co nam się w pierwszej połowie kompletnie nie udawało. Uważam, że główny czynnik to rzuty osobiste. Wykonaliśmy 25 prób i 21 było skutecznych. Zatrzymaliśmy takich strzelców jak Jakóbczyk na zero punktów oraz ograniczyliśmy skuteczność Bochno.
Paweł Turkiewicz – trener PGE Turów: Szkoda tego meczu. Uciekł nam gdzieś w końcówce. Szkoda, że nam trójki nie wpadały. Zespół to zlepek nowych graczy, nie udźwignęli tego meczu. Dzisiaj zagraliśmy nieco pasywnie w ataku, nie kreując sobie pozycji. Zawodnicy cały czas gdzieś tam szukali kolegów, którzy byli na lepszych pozycjach. Wysocy gracze nie są w stanie przemieścić się w pasie środkowym, by wykreować pozycję dla siebie i stworzyć przewagę. Raz tak zrobił Filip i zdobył proste punkty. Chyba nie do końca sobie uświadomił, że to sposób na kolejne proste zdobycze. Szukamy jakichś rozwiązań. Zawodnicy chcą zwyciężać, ale na razie nie wychodzi.