Czy to początek kryzysu w zespole zgorzeleckich koszykarzy? Po przegranym na własne życzenie (i to na własnym boisku!) meczu ze Śląskiem Wrocław, w niedzielę 8 grudnia podopieczni trenera Miodraga Rajkovicia ulegli w jeszcze gorszym stylu rosyjskiej drużynie z Niżnego Nowogrodu 77:82.
Pierwsza połowa nie zapowiadała tak zdecydowanej dominacji gospodarzy. Wręcz przeciwnie: po trzech przechwytach wyszli na prowadzenie 9:15. Punkty zdobywali Dylewicz, Wiśniewski oraz Prince. Odpowiedź pobudzonych gospodarzy była druzgocąca. W następnym bowiem fragmencie pierwszej zaliczyli serię 12:1 w wyszli na prowadzenie i tylko ją powiększali. Właściwie od tego momentu nie dodali go aż do końca spotkania. Pierwsza odsłona zakończyła się wysokim prowadzeniem NN 28:20.
Druga ćwiartka to kolejny zryw czarnozielonych, którzy rozpoczęli ją od dwóch trafień łącznie za pięć punktów. Dzięki temu zmniejszyli przewagę rywali do 3 oczek (28:25). Okazało się, że czynem tym tylko podrażnili drzemiącego lwa. Gospodarze przestali dopuszczać gości pod swój kosz, natomiast sami wzmocnili atak. Seria 12:1 przywróciła na parkiecie korzystne dla nich proporcje. Reprymenda, jaką zgorzelczanie otrzymali od swojego trenera po tym fragmencie gry, na chwilę poprawiła sytuację przyjezdnych. Krestinin swoim trafieniem znowu zmniejszył straty do 3 oczek, ale to był ostatni moment spotkania z tak małą różnicą pomiędzy przeciwnikami. To była jedyna kwarta wygrana przez zgorzelczan (18:20), ale przeciwnicy ciągle prowadzili 46:43.
Stan z pierwszej połowy zdołał się utrzymać tylko przez kilkadziesiąt sekund trzeciej kwarty. Po niespełna czterech minutach tej odsłony przewaga miejscowych wzrosła już do 10 punktów (56:46). Gracze z Nowogrodu oszczędnie gospodarując silami, z małymi odchyłami utrzymywali tę bezpieczną dla nich różnicę do syreny wieszczącej zakończenie tej odsłony, którą wygrali 22:19, czym podwyższyli prowadzenie do stanu do stanu 68:59.
Ostatnia kwarta bezapelacyjnie należała do gospodarzy. Po dwóch minutach ich przewaga wzrosła do 12 punktów (73:61) i utrzymywał się na dość stabilnym poziomie do siódmej minuty ostatniej odsłony, kiedy zawodnicy z Nowgorodu znowu przycisnęli i powiększyli przewagę do 14, a potem do wreszcie do 16 punktów. Ostatecznie tę ćwiartkę wygrali aż 20:13 a cały mecz 77:82.
Pomeczowe statystyki nie wystawiają graczom PGE Turów dobrej oceny. Zawiedli we wszystkich właściwie we elementach koszykarskiego rzemiosła. Kolejno: w rzutach za dwa punkty z Niżnego Nowgorodu mieli 61 procentową skuteczność, przy 41 procentowej Turowa. W rzutach zza linii 6,75 cm gospodarze trafiali z 50 proc. skutecznością, podczas gdy przyjezdnych była o 10 procent niższa. Rzuty wolne: NN miał 21 prób z których wykorzystał 15 (71 proc.). Efektywność Turowa to 11/17 (65 proc.). Nic dobrego nie można także powiedzieć o zespołowości gry zgorzelczan, gdyż i tutaj górą są Rosjanie. Najgorzej jednak wypadł Turów w zestawieniu zbiórek. W walce o piłkę pod tablicami aż 42 razy zwyciężali gospodarze . W ataku było ich 11 a w obronie 31. Przyjezdni natomiast zebrali piłkę tylko 25 razy, z czego 10 w ataku i 15 w obronie.
Trudno teraz roztrząsać, jaki jest powód dwóch pod rząd porażek PGE Turów. Zmęczenie? Przypomnijmy więc wypowiedź Michała Chylińskiego, gdy rok temu pytano go w podobnych okolicznościach: w całej Europie gra się dwa razy w tygodniu. Dla nikogo taka intensywność nie jest wytłumaczeniem dla słabej postawy. Środowe spotkanie PGE Turów z Asseco Gdynia powinno dać odpowiedź na wiele dręczących nas pytań.
Janusz Grzeszczuk
Fot.: VTB League
Niżny Nowogród - PGE Turów Zgorzelec 88:72 [28:20, 18:20, 22:19, 20:13]
Niżny Nowogród: Antonow 22 pkt, Babbitt 21 pkt, Panin 11 pkt, Breżec 9 pkt, Chwostow 9 pkt, Thompson 7 pkt, Paul 5 pkt, Sawieliejw 4 pkt, Iwlew 0 pkt, Baburin 0 pkt.
PGE Turów: Prince 15 pkt, Kulig 13 pkt, pkt Wiśniewski 11 pkt, Taylor 10 pkt, Dylewicz 6 pkt, Jaramaz 4 pkt, Barone 4 pkt, Zigeranović 4, Stelmach 3 pkt, Krestinin 2 pkt.