Drugi półfinałowy mecz pomiędzy PGE Turów Zgorzelec i Rosą Radom wygrany przez gospodarzy 103:91 dość znacznie różnił się od pierwszego. O ile bowiem w piątkowym zgorzelczanie przez większą część meczu prowadzili z miażdżącą przewagą, to w niedzielnym było sporo prawdziwych emocji. Otóż zgodnie z przewidywaniami trenera czarnozielonych Miodraga Rajkovicia, Rosa się psychicznie odbudowała i stawiła mocny opór.
W przekroju całego meczu okazało się, jak wielkie znaczenia końcowego wyniku miało zdobycie dziewięciopunktowej przewagi już po pierwszej odsłonie. Oba zespoły postawiły na atak lecz rzecz w tym, że to ofensywa Turowa była bardziej skuteczna. Przyczyniła się do tego zespołowa gra drużyny. W pierwszej kwarcie miejscowi zanotowali 10 zbiórek i 6 asyst. Koledzy świetnie obsługiwali J.P. Prince’a, który tylko w tej ćwiartce zdobył aż 13 punktów, z czego 6 oczek z rzutów dystansowych. Przewagę gospodarzy zmniejszył Piotr Kardaś, który w ostatniej sekundzie trafił spoza linii 6,75 cm . Notabene był to jedyny jego celny rzut w całym meczu. W tej sytuacji wynik pierwszej odsłony 33:24 był łagodnym wymiarem kary.
Druga odsłona udowodniła że Rosa nie przyjechała do Zgorzelca po to, aby dać gospodarzom dwa łatwe zwycięstwa. Co prawda po 15 minutach gry Turów prowadził już 18 oczkami (46:28), ale potem niesamowita seria Rosy, w której liderami byli Archibeque, Dłoniak i Witka spowodowała, iż zgorzelczanie gwałtownie zaczęli tracić przewagę. Remis w tej odsłonie uratował Damian Kulig. Tym razem to on w ostatniej sekundzie rzutem za trzy doprowadził do stanu 22:22, co pozwoliło utrzymać dziewięciopunktową różnicę przy zejściu do szatni (55:46).
Po powrocie na parkiet gospodarze szybko odnowili dwucyfrową przewagę. Uczyniły to szybkie ataki zakończone rzutami Zigeranovicia i Dylewicza. Potem goście zajadłymi atakami próbowali zniwelować różnicę, ale doświadczeni gracze Turowa nie dopuścili do tego. Trwała walka kosz za kosz, podczas której (oprócz wymienionych) kolejne punkty dla swojej drużyny zdobywali Chyliński, Mike Taylor i Wiśniewski. I chociaż po serii Jakuba Dłoniaka znowu zbliżyli się do zgorzelczan na osiem oczek (68:60), to jednak przyjezdni w końcówce ćwiartki nie potrafili dotrzymać im kroku. Skutkiem tego miejscowi wygrali tę kwartę 26:22 i prowadzili już 81:68.
Ostatnia kwarta był benefisem dwóch aktorów: Johna Prince’a i Nemanji Jaramaza. Amerykanin w tej części meczu zdobył kolejnych 11 punktów a młody Serb trafił 7 oczek. Warto dodać, że to za sprawą MVP sezonu zasadniczego zgorzelczanie przekroczyli granicę 100 punktów a ostateczny stan zdobyczy Turowa na 103 ustalił Jaramaz. Na nic zdał się trzypunktowy rzut Roberta Witki oddany w ostatniej sekundzie meczu. Zmniejszył tylko straty do przeciwnika do 12 oczek no i sprawił, że Rosa wygrała tę kwartę 22:23.
PGE Turów w tym meczu zanotował 21 asyst przy 18 Rosy, zaś Prince z 25 oczkami został najlepszym snajperem spotkania. Wśród gości 20 punktów wywalczył Kirk Archibeque. W drużynie gospodarzy aż sześciu graczy zanotowało dwucyfrowe zdobycze: Kulig (15), Chyliński (12), Jaramaz (17), Wiśniewski (13), Dylewicz (18) oraz Prince (25). Więcej statystyk oraz pomeczowe wypowiedzi trenerów oraz zawodników zamieścimy w najbliższym numerze naszej gazety, która ukaże się w kioskach i sklepach już w środę 21 maja. Tego tez dnia o godz. 20.00 PGE Turów w Radomiu rozegra kolejne spotkanie.
Janusz Grzeszczuk
Fot.: Mate, GRE
PGE Turów Zgorzelec - Rosa Radom 103:91 (33:24, 22:22, 26:22, 22:23)
PGE Turów: J.P. Prince 25, Michał Chyliński 14, Filip Dylewicz 14, Łukasz Wiśniewski 12, Nemanja Jaramaz 11, Damian Kulig 10, Mike Taylor 9, Ivan Zigeranovic 8, Jakub Karolak 0, Piotr Stelmach 0, Uros Nikolic 0.
Rosa: Kirk Archibeque 20, Jakub Dłoniak 17, Robert Witka 15, Korie Lucious 12, Łukasz Majewski 11, Kim Adams 5, Kamil Łączyński 4, Jakub Zalewski 4, Piotr Kardaś 3.
EUR
USD
CHF
GBP
CZK
