DSCF7878Nic nie trwa wiecznie, więc seria wygranych PGE Turów też kiedyś musiała się skończyć. Zgorzelczanie przegrali po dogrywce trzecie finałowe spotkanie ze Stelmetem Zielona Góra 93:92. Jeżeli gracze PGE Turów chcieli zaskoczyć kibiców podczas trzeciego z finałowych spotkań rozgrywanego w Zielonej Górze, to im się udało. Przez trzy minuty pierwszej odsłony nie trafili do kosza ani razu. Przeciwnicy za to mieli już na swoim koncie 10 oczek. To musiało się zemścić.

Zapraszamy do galerii !

Obserwujący wydarzenia na boisku Miodrag Rajković - trener Turowa w tym momencie poprosił o czas. Wkrótce potem pierwsze punkty meczu dla przyjezdnych zdobył Łukasz Wiśniewski. Potem po kilku nieudanych próbach nareszcie zaczął trafiać Filip Dylewicz – lokomotywa zgorzelczan. W pierwszej ćwiartce zdobył 7 punktów. Cztery oczka zanotował Kulig. Czarnozieloni zaczęli odrabiać straty i zakończyli tę część spotkania optymistycznie z niską, bo pięciopunktową stratą do przeciwnika (25:20).

Druga odsłona była jeszcze bardziej radosna dla Turowa, gdyż po dwóch szybkich akcjach Dylewicza przyjezdni prowadzili 32:34. Niestety to był kres ich możliwości w tej kwarcie. W ciągu następnych ponad 4 minutach gry Stelmet zdobył czternaście oczek a Turów ledwie dwa. Bardzo złe spotkanie rozgrywał John Prince. W ciągu 20 minut spotkania zdobył zaledwie jeden punkt i było to w pierwszej odsłonie. W ten sposób przy zejściu na przerwę stan meczu wynosił 44:36, a w ostatniej sekundzie kosza do szatni rzucił zgorzelczanom Zamojski.

Trzecia odsłona była najlepszą i dodajmy, jedyną wygraną w tym spotkaniu. To była kwarta dwóch aktorów: Dylewicza i Wiśniewskiego. Obaj trafiali seriami z dystansu. Oprócz nich punktował tylko Nemanja Jaramaz, zdobywca 2 oczek. Dzięki fenomenalnej obu skrzydłowych zespół zniwelował straty i po 30 minutach, zdobywając w tej ćwiartce 25 oczek wyszedł na prowadzenie 58:61.

W czwartej kwarcie o swoim istnieniu przypomniał nam nieistniejący wcześniej na parkiecie Prince. Trafił za dwa i podwyższył prowadzenie. Potem znowu trójkę dorzucił Dylu i zrobiło się 60:66. W tym momencie na boisku zaszalał Aaron Cel, krytykowany przez swoich kibiców za pasywną grę na zgorzeleckim boisku. W krótkim czasie dwa razy trafił z dystansu, czym wyrównał stan spotkania na 66:66. Losy meczu wisiały na cienkiej nitce i wydawało się, że po rzutach Eyengi i Koszarka (łącznie w tym momencie dali 5 oczek), że miejscowi wygrają. Tymczasem trener Rajković wziął czas, ustawił ostatnią akcję, po której Kulig trafił za dwa i był remis 81:81. Potrzebna więc była dogrywka.

W tej części meczu prowadzenie zmieniało się co chwila. Po wsadzie Prince’a było 83:85, lecz po kolejnej „szóstce” duetu Zamojski – Koszarek miejscowi prowadzili 91:87. Trener Rajković znowu wziął czas, po którym Wiśniewski dogonił rywali trójka (91:90) a chwilę później Mike Taylor rzutami osobistymi dał zgorzelczanom prowadzenie. Na osiem sekund Prince pudłując z półdystansu zmarnował szansę na „postawienie kropki nad i”. Ostatnia sekunda dogrywki obarczona jest kontrowersyjnym faulem podyktowanym Prince’owi na Koszarku. Według dziennikarzy był to ukłon sędziów w stronę gospodarzy, aby przedłużyć serię. Analizy nagrań zapewne rozwieją wątpliwości ale nie zmienią wyniku meczu, bo rozgrywający Stelmetu nie zmarnował szansy i dał swojej drużynie wygraną 93:92. Trzeba przypomnieć też powiedzenie, że zazwyczaj gospodarzom pomagają ściany. W tym meczu pomogły im wybitnie, gdyż o ile w tym spotkaniu sędziowie Stelmetowi dali 37 szans na trafienie z rzutów osobistych, to Turowowi dali ich zaledwie 16. Biorąc pod uwagę wybitnie agresywny styl gry zielonogórzan, to najwyraźniej zdaniem sędziów we wtorek zagrali jak łagodne baranki.

Przed trenerem Rajkoviciem poważne zadanie. Musi tak zmotywować swoich graczy, aby nie dopuścić do powtórzenia się sytuacji z pierwszej kwarty. Co więcej trudno liczyć na cud i wiarę, że w czwartek dwóch zawodników da Turowowi zwycięstwo. Mowa oczywiście o Dylewiczu i Wiśniewskim, którzy zdobyli łącznie więcej niż połowę, bo 50 oczek swojej drużyny.

Janusz Grzeszczuk

Fot.: Mate

Trener Rajković o meczu:

-  Co powiedzieć o takim meczu: to była perfekcyjna, doskonała koszykówka. Szczególnie doskonały ten mecz był dla polskiej koszykówki. Co innego powiedzieć o spotkaniu, które kończy się dogrywką. Trudno się też spodziewać aby każdy mecz finału był taki sam. Dziś kazdy mógł wygrać. Stelmet miał albo więcej szczęścia, albo więcej sekund. Oba zaspoły miały swoej szanse na wygranie tego spotkania. Jest 2:1 w serii, będziemy gotowi na mecz nr 4. - powiedział Rajković. Pytany o sporny faul Prince'a na Koszarku przyznał, że z jego punktu widzenia nie było go. Stwierdził, że trzeba będzie to sprawdzic jak również liczbę fauli. Dziwił się różnicy, gdyż - jak wspomnieliśmy - Stelmetowi sedziowie dali 37 szans, a Turowowi tylko 16. - - Niech wygra koszykówka - powiedział selekcjoner PGE Turów.

Wypowiedzi trenera Uvalina nie będziemy cytować, gdyż znowu w stosunku do przedstawicieli mediów z Dolnego Śląska zachowywał się agresywnie i arogancko, odmawiając odpowiedzi na zadane pytania.

Stelmet Zielona Góra - PGE Turów Zgorzelec 93:92 [25:20, 19:16, 14:25, 23:20, 12:11]

Stelmet: Przemysław Zamojski 21, Christian Eyenga 19, Vladimir Dragicevic 18, Aaron Cel 14, Łukasz Koszarek 10, Craig Brackins 9, Mantas Cesnauskis 2, Marcus Ginyard 0, Kamil Chanas 0, Adam Hrycaniuk 0.

PGE Turów: Filip Dylewicz 26, Łukasz Wiśniewski 24, Damian Kulig 10, Uros Nikolic 10, J.P. Prince 7, Mike Taylor 6, Michał Chyliński 4, Nemanja Jaramaz 3, Tony Taylor 2, Ivan Zigeranovic 0, Piotr Stelmach 0.

Najnowsza Gazeta

300

Reklama

Kursy walut

KUPNO SPRZEDAŻ
euro EUR 4,3100zł 4,3500zł
usd USD 4,0300zł 4,0200zł
usd CHF 4,4400zł 4,5600zł
usd GBP 5,0100zł 5,0012zł
czk CZK 0.1800zł 0.1940zł

Kurs z dnia: 2024-03-28

Pogoda

+8
°
C
+11°
+
Zgorzelec
Wtorek, 16
Środa
+ +
Czwartek
+ +
Piątek
+10° +
Sobota
+10° +
Niedziela
+ +
Poniedziałek
+ +
Prognoza 7-dniowa