Po pięciu nieudanych próbach wreszcie to przyszło. Koszykarski Klub Sportowy PGE Turów Zgorzelec wywalczył upragniony tytuł Mistrza Polski. Udało się to pomimo licznych kontuzji trapiących najważniejszych zawodników i afer wywoływanych przez niechętne klubowi osoby i środowiska.
Na szósty mecz, który okazał się decydującym dla finałowej serii, kibice Turowa oczekiwali pełni obaw. Powodem była bardzo słaba postawa zespołu w meczu na własnym parkiecie. Mógł się okazać decydującym, ale Stelmet wygrał go ośmioma oczkami (76:84). Dobrym symptomem była pierwsza połowa środowego spotkania. Już pierwsza kwarta dała gościom prowadzenie 17:19, ale druga była istnym nokautem. Zgorzelczanie wygrali ją aż 7:22 i prowadzili 24:41. Taki rezultat był wynikiem szczelnej defensywy czarnozielonych i fatalnej dyspozycji rzutowej w rzutach z dystansu gospodarzy. Na siedem prób bowiem nie trafili ani razu. Ponadto po szybko złapanych trzech faulach, na ławce musiał usiąść Marcus Ginyard, co zdecydowanie osłabiło możliwości ofensywne zielonogórzan.
Po przerwie gra obu zespołów nie zachwycała. Turów, jakby odprężony i nieco zdekoncentrowany po zdobyciu wysokiej przewagi w drugiej odsłonie, grał nieco gorzej. Na szczęście dla przyjezdnych Stelmet dalej nie potrafił właściwie zorganizować swojego ataku, wskutek czego ich rywale wygrali trzecią kwartę pod rząd 14:16 i przed ostatnią ćwiartką prowadził już 38:57.
Dopiero w czwartej kwarcie zgorzelczanom zaczął poważnie zagrażać duet Koszarek – Brackins. Przeprowadzone przez nich akcje doprowadziły do zniwelowania przewagi z 19 do 9 oczek! Wkrótce okazało się jednak że to było wszystko, na co Stelmet było stać. Wyraźnie było widać, że w miarę upływu czasu oprócz kondycji, zaczęła ich opuszczać także wola walki i wiary w zwycięstwo. Co prawda wygrali tę kwartę 22:15, ale to wynik słabszej obrony Turowa w ostatnich sekundach meczu. Gdyby bowiem zupełnie nie bronione, a trafione rzuty zielonogórzan oddane w tej części kwarty, to różnica punktowa końcowego wyniku byłaby o 5 oczek wyższa. Tym niemniej końcowy rezultat 60:72 świadczy o tym, że PGE Turów wygrał ten mecz oraz cały finał nie przypadkowo. Zwyczajnie był lepszy od Stelmetu i zasłużenie odebrał mu tytuł Mistrza Polski, co było srogim rewanżem za poprzedni sezon. Koniecznie trzeba dodać, że tytuł MVP finału trafił do 34 letniego Filipa Dylewicza. Potwierdza to powszechną opinię, że play-off to czas weteranów, którzy są jak wino: im starsi, tym lepsi. O jakości i świetnym zbilansowaniu zgorzeleckiego zespołu niech świadczy fakt, iż w tym meczu najwięcej, bo 16 oczek zdobył Nemanja Jaramaz. Wcześniej, gdy "doła" miał Kulig, zastąpił go Uros Nikolić. Przyznać trzeba, że taka sytuacja może przyprawić o ból głowy każdego trenera drużyny grającej z Turowem. No i bez komentarza niech pozostanie fakt, iż Mihajlo Uvalin, trener Stelmetu Zielona Góra nie pozwolił sobie zawiesić na szyi srebrnego medalu. Jak się okazuje, nikogo to właściwie nie dziwiło.
Jak wiemy, w sezonie 2014-2015 PGE Turów bez eliminacji będzie grać w prestiżowej Eurolidze. To zaszczyt i odpowiedzialność. Przed klubem zatem czas świętowania a potem wytężonej pracy, aby godnie reprezentować polski kosz. Kto z zawodników dostanie propozycję, aby kontynuować karierę w tym zespole? Kto odejdzie? Kim się zespół wzmocni? Odpowiedzi na te pytania poznamy pewnie pod koniec lata. Co więcej wszystko wskazuje na to, że spełni się obietnica władz miasta i rozgrywki nowego sezonu będą się odbywały w nowym obiekcie. Jedno jest pewne: czeka nas sezon wielu emocji.
Janusz Grzeszczuk
Fot.: Mate
Stelmet Zielona Góra - PGE Turów Zgorzelec 60:72 [17:19, 7:22, 14:16, 22:15]
Stelmet: Koszarek 16, Dragicević 12, Brackins 11, Eyenga 11, Zamojski 5, Cel 3, Cesnauskis 2, Ginyard 0, Chanas 0, Hrycaniuk 0.
PGE Turów: Jaramaz 16, T. Taylor 11, Prince 10, Dylewicz 9, Kulig 9, M. Taylor 7, Zigeranović 4, Chyliński 3, Wiśniewski 3, Karolak 0, Nikolić 0.
Stan rywalizacji: 4-2 dla PGE Turowa i to on jest Mistrzem Polski Tauron Basket Ligi sezonu 2013/2014.
EUR
USD
CHF
GBP
CZK
