Po sobotnim meczu czeski zespół CEZ Nymburk stał się poważnym faworytem w wyścigu o Puchar Prezesa PGE. Został nim po minimalnej wygranej 92:94 z koszykarzami PGE Turów.
Drugi z rzędu mecz czarnozielonych był podobny do tego rozegranego z węgierskim Olaj Szolnoki tylko pod względem etapowych wyników. W obu spotkaniach poszczególne kwarty kończyły się wynikami remisowymi lub bardzo od siebie nieodległymi punktowo. Poza tym różne było wszystko: emocje, tempo i zaangażowanie zawodników obu drużyn. Wszystko to sprawiło, że kibice niezbyt licznie przybyli na to widowisko obejrzeli zawody na zaskakująco wysokim poziomie. Żadna ze stron ani na chwilę nie odpuszczała, walcząc jak gdyby stawką był Puchar Europy, a nie nagroda prezesa sporego koncernu energetycznego. Każda z estron starała się wykorzystywać swoje najlepsze atuty. Czesi zatem byli nie do zatrzymania pod koszem i w rzutach z półdystansu, co Polacy rekompensowali sobie trafieniami z dystansu. Gdyby zresztą przeanalizować Turowa to okaże się, że pod koszem też nie byli bezradni. Sprawił to głównie Ivan Zigeranović, zdobywca 10 oczek. Dobrze znowu pokazał się Damian Kulig, który pomimo szybko złapanych czterech fauli zdołał zdobyć 14 punktów. Klasą dla siebie w tym meczu byli jednak Nemanja Jaramaz i Michał Chyliński. To ich „trójki” niwelowały przewagę, jaką czasami zbyt łatwo zdobywali Czesi. Serb grający w barwach Turowa zdobył w tym spotkaniu aż 20 oczek, zaś Michał tylko jedno mniej. W zespole z Nymburka podobną zdobycz zanotował tylko Radoslav Rancik, jeden z atutowych asów sobotnich rywali zgorzelczan. Z uznaniem stwierdzić trzeba, że nie było dla niego trudnych pozycji do punktowania. Nie za wiele przeszkadzali mu też zgorzeleccy obrońcy. Gdy miał piłkę w okolicach kosza, to po prostu rzucał i trafiał. Biorąc pod uwagę fakt, że ciągle w zespole Turowa ciągle brakuje trzech wartościowych zawodników (Dylewicz, Eyenga i Wiśniewski) stwierdzić trzeba, że zaledwie dwupunktowa przegrana z Nymburkiem nie przynosi wstydu drużynie znad Nysy. W przekroju dotychczasowych spotkań widać, że dla Turowa to trudny przeciwnik, dysponujący ustalonym od kilku sezonów, doświadczonym składem. Grają bardzo agresywnie, nie boją się faulować, są pewni swojej wartości. To powoduje, że dla każdego przeciwnika są bardzo groźnym rywalem. I dlatego właśnie w tym zespole, który dzień wcześniej ograł Albę Berlin, upatrujemy głównego faworyta do zdobycia Pucharu Prezesa PGE.
Janusz Grzeszczuk
Fot.: GRE
PGE Turów – CEZ Nymburk 92:94 [22:22, 23:23, 17:23, 30:26]
PGE: Zigeranović 10 pkt, Nikolić 2 pkt, Moldoveanu 10 pkt, Kulig 14 pkt, Chyliński 19 pkt, Karolak 7 pkt, Jaramaz 20 pkt, Taylor 6 pkt, Kostrzewski 4 pkt, Gospodarek 0 pkt.
CEZ: Brenda 15 pkt, Washington 15 pkt, Ravio 0 pkt, Hruban 9 pkt, Welsch 6 pkt, Houska 13 pkt, Simmons 7 pkt, Rancik 20 pkt, Kriz 1 pkt, Stutz 6 pkt, Pomikalek 2 pkt.