PGE Turów wreszcie wygrał wyjazdowy mecz. Sobotni wieczór pokonał TVB Start Lublin 64:68. Skandalem, bo nawet nie kompromitacją można by nazwać inny wynik zawodów. Zgorzelczanie grali bowiem z zespołem, z którym u siebie wygrali aż 104:75, dając w ten sposób górnikom prezent barbórkowy. Sensacja była o włos, gdyż przez cały mecz gospodarze wysoko prowadzili. Na półtorej minuty przed końcem spotkania losy wziął w swoje ręce Michał Michalak.
W tym czasie dwa razy trafił z dystansu i skutecznie wykorzystał oba rzuty wolne. Zdobył 8 punktów, które wyciągnęły zgorzelczan z dna poniżenia i dały wygraną. Turów przyzwyczaił kibiców do tego, że grając na wyjeździe powoli wchodzi w mecz. To jednak, co się działo na lubelskim parkiecie, mocno odbiegało od standardów. Przez połowę pierwszej kwarty żaden ze zgorzeleckich graczy nie był w stanie trafić do kosza. Potem było jeszcze gorzej, bo miejscowi powiększyli prowadzenie do 9 oczek (11:2). Kiedy wydawało się, że przyjezdni w tej odsłonie zostaną kompletnie wdeptani w parkiet, to obudził się David Jackson. Najpierw trafił trójkę, potem dorzucił jeszcze dwa osobiste. Pierwszą kwartę rzutem trzypunktowym zamknął Brown, ustalając stan spotkania na 15:12.
Druga kwarta zaczęła się dla Turowa wręcz katastrofalnie. Po pięciu minutach i serii 13:2, gospodarze prowadzili aż 28:14. Gracze ze Zgorzelca byli często faulowani, więc Start szybko przekroczył limit wykroczeń osobistych. Punkty z rzutów wolnych zdobywali Nikolić, Michalak i Ikovlev. Obrona gospodarzy była tak agresywna, że na 14 oczek zdobytych w tej fazie spotkania, goście tylko siedem zdobyli z gry. Resztę po faulach rywali. Na przerwę zespoły schodziły przy 10-punktowej przewadze lublinian (36:26).
Po wznowieniu zawodów można było odnieść wrażenie, że nie do wszystkich graczy Turowa dotarły uwagi, jakie podczas przerwy próbował im wyłożyć im do głowy trener Fischer. Dalej grali fatalnie, byli skandalicznie nieskuteczni w ataku, popełniani wiele strat. Efekt był taki, że po sześciu minutach trzeciej odsłony Start prowadził już dziewiętnastoma punktami (52:33). Na szczęście w końcówce tej odsłony obudził się Kirk Archibeque, który wspólnie z Michalakiem, po półgodzinnej grze zmniejszyli straty do 13 oczek (57:44).
Nic nie zmieniło się także na początku ostatniej odsłony. Straty i niemoc rzutowa charakteryzowały grę Turowa. Po dwóch minutach gospodarze wrócili do wysokiego, bo szesnastopunktowego prowadzenia (62:46). Od tego momentu jednak sytuacja na boisku uległa radykalnej zmianie. Gracze czarnozielonych zaliczyli serię 0:12 (62:58). Gospodarze próbowali jeszcze odgryzać się przyjezdnym. Dwa oczka dorzucił Covington, ale to było wszystko, na co było ich stać. Dwie końcowe minuty spotkania należały już wyłącznie do gości. Najpierw Ikovlev dwupunktowym rzutem zmniejszył stratę do czterech oczek (64:60), a potem koncertowo zagrał Michalak. Na półtorej minuty przed końcową syreną trafił trójkę, po której miejscowi prowadzili już tylko jednym punktem. Druga trójka wyprowadziła Turów na prowadzenie (62:64). Gospodarze mieli okazję na wyrównanie, kiedy po stracie Jacksona piłkę przechwycił Ciechociński. Blazamović nie trafił jednak z półdystansu. Wiggins natomiast sfaulował Michalaka, który zbierał piłkę w obronie. Zgorzelecki skrzydłowy nie stracił ani jednej szansy i dał swojej drużynie wygraną 64:68.
Podsumowując mecz w Lublinie trzeba zaznaczyć, że PGE Turów rozegrał bardzo złe spotykanie. Zespół z Lublina to trzecia od końca drużyna TBL, która narzuciła przyjezdnym swój styl gry i przez większość czasu kontrolowała spotkanie. Czy i tym razem trener Fischer będzie mówić, że jego zespołowi trudno się gra z drużyna, która nie ma nic do stracenia? Na szczęście swoje znaczenie dla zespołu podkreślili Michalak (18) i Ikovlev (15). Kirk Archibeque zaznaczył swoją obecność na boisku, ale tylko w jednej kwarcie. Reszta zespołu była dla nich tylko tłem. Za tydzień w Zgorzelcu czarnozieloni przyjmą na swoim parkiecie Anwil Włocławek z Michałem Chylińskim i Nemanją Jaramazem w składzie. Jak wypadnie szósta drużyna tabeli w konfrontacji z jej wiceliderem?
Janusz Grzeszczuk
Foto: GRE
TBV Start Lublin - PGE Turów Zgorzelec 64:68 (15:12, 21:14, 21:18, 7:24)
Start: Covington 17, Wiggins 13, Balmazović 10, Kellogg 8, Jankowski 5, Trojan 5, Dziemba 2, Dłoniak 2, Boone 2, Bonarek 0, Kowalski 0, Ciechociński 0.
PGE Turów: Michalak 18, Ikovlev 15, Archibeque 11, Nikolić 7, Brown 5, Carter 7, Jackson 5, Gospodarek, Borowski 0, Bochno 0, Lichnowski 0.