W turnieju o Puchar Polski koszykarze PGE Turów nie zdołali powtórzyć sukcesu z niedawnego spotkania ligowego z Polskim Cukrem Toruń. Po pokonaniu w ćwierćfinale MKS Dąbrowa Górnicza, w półfinale ulegli Twardym Piernikom zaledwie siedmioma punktami (72:79). Szkoda, bo po pół godzinie gry prowadzili dokładnie tą samą ilością oczek.
Znowu zawalili końcówkę
Sobotnia część zawodów o wejście do finału koszykarskiego Pucharu Polski, w których startował PGE Turów Zgorzelec miały zacięty, bardzo wyrównany przebieg przez trzy kwarty. Nie pomyli się ten kto powie, że toczyły się pod dyktando zgorzelczan. Pierwszą ćwiartkę wygrali co prawda torunianie, ale tylko jednym punktem (16:17). Druga za to należała już do Turowa (20:16), co przy zejściu na przerwę dało im lekką przewagę (36:33). Trzecia odsłona jeszcze mocniejsze uderzenie czarnozielonych w przeciwnika. Akcje Camphora, Petrukonis i Patoki w ostatniej minucie tej odsłony spowodowały, że wygrali ją 22:18, co dało siedmiopunktowe prowadzenie 58:51. Można było się spodziewać, że stanowiło to wystarczającą zaliczkę, aby kontrolować ostatnią kwartę od początku do końca i dowieźć zwycięstwo do końcowej syreny. Nic takiego się nie stało. Drużyna, która miała w rotacji zaledwie siedmiu graczy zdobyła się niesamowity finisz. Od stanu 67:67 do kosza trafiali już prawie wyłącznie podopieczni trenera Dejana Mihevica. Głównie za sprawą Coseya i Gruszeckiego ciągu dwóch minut torunianie zaliczyli serię 3:10 i wyszli na prowadzenie. Na półtorej minuty przed końcem prowadzili już 70:77. Ostatnie trafienie dla Turowa zaliczył jeszcze Camphor, lecz był to już „łabędzi śpiew” zgorzelczan. Ostateczny wynik na 72:79 ustalił rzutami wolnymi Łukasz Wiśniewski i było po meczu oraz marzeniach o walce o puchar.
Utrzymać motywację
Zakwalifikowanie się PGE Turów w turnieju o Puchar Polski to sprawa, o której należy mówić z szacunkiem. Trwające od lat kłopoty finansowe klubu nie sprzyjają walce o naprawdę wysokie cele. Niedawna seria czterech pod rząd porażek zgorzelczan też nie dawała podstaw do nadziei na jakiekolwiek sukcesy na warszawskim Ursynowie. Stało się jednak inaczej i w efekcie okazało się, że czarnozieloni przegrali tylko raz i tylko ze zwycięzcą turnieju. Ci zaś grając najpierw przeciwko dziewiątce Turowa, potem w siedmiu (bez Aarona Cela) przeciwko pełnemu składowi Stelmetu, pokonali Mistrzów Polski, czym zaskoczyli cały koszykarski światek. Oceniając turniej całościowo można więc wyciągnąć wniosek, że wygrywa nie ten, który praktycznie jest bogatszy i teoretycznie silniejszy ale ten, kto ma serce do walki i chce wygrywać. - Zagraliśmy dobry basket przez 30 minut, ale później zabrakło nam koncentracji i egzekucji - powiedział po meczu trener Michael Claxton. Nie deprecjonując więc występu czarnozielonych w Warszawie, pamiętajmy o tych prawdach przed końcowymi meczami walce o play-off.
Janusz Grzeszczuk
Foto: GRE
PGE Turów Zgorzelec - Polski Cukier Toruń 72:79 (16:17, 20:16, 22:18, 14:28)
PGE Turów: Roderick Camphor 15, Cameron Ayers 13, Kacper Borowski 13, Stefan Balmazović 8, Karolis Petrukonis 7, Brad Waldow 6, Bartosz Bochno 6, Jakub Patoka 4, Jacek Jarecki 0.
Polski Cukier: Karol Gruszecki 26, Glenn Cosey 14, Cheikh Mbodj 11, Tomasz Śnieg 9, Bartosz Diduszko 7, Krzysztof Sulima 6, Łukasz Wiśniewski 6, Paweł Krefft 0.