W rzadko spotykanej oprawie sekcji dętej (trąbki i puzony) oraz rytmicznej, którą tworzyła świetnie zorganizowana grupa kibiców CEZ Nymburk, koszykarze PGE Turów pokonali rywala 103:94. To pierwsze od dwóch miesięcy zwycięstwo zespołu ze Zgorzelca w Lidze VTB.
Niedzielne spotkanie, które cały czas trzymało widzów w napięciu, w pierwszej kwarcie układało się niepomyślnie dla gospodarzy. Chwiejną równowagę pod jej koniec rozchwiał Chester Simmons, który tylko w tej odsłonie zdobył dla Nymburka 18 punktów. Po pierwszych 10 minutach przyjezdni prowadzili 25:27.
Po krótkiej przerwie sytuacja dla gospodarzy zaczęła przypominać równię pochyłą. W połowie drugiej ćwiartki Nymburk prowadził nawet 41:33. Doskonale zmotywowani gracze Turowa wzmocnili wtedy atak. Dzięki konsekwentnemu dzieleniu się piłką i pomimo uznaniu kontrowersyjnych dwóch punktów, zdobytych – zdaniem wielu – po czasie, wygrali tę część potyczki 28:24. Stan meczu przy zejściu do szatni na przerwę, brzmiał 53:51.
Po zmianie stron więcej determinacji i woli walki wykazywali gospodarze. Wśród nich najbardziej efektywnymi byli Damian Kulig, Łukasz Wiśniewski i John Prince. Tylko ci trzej gracze zdobyli 16 spośród 24 oczek w tej kwarcie. W drużynie przyjezdnych natomiast stracił skuteczność Simmons, którego po części próbował zastąpić – znany z polskich boisk – Rasid Mahalbasić. Starania spaliły na panewce. Gracze Turowa wygrali i tę kwartę, tym razem stosunkiem 24:17. Zdobyta dziewięciopunktowa przewaga (77:68) wydawała się decydująca dla losów meczu.
Tymczasem w ostatniej ćwiartce zespół z Nymburka rzucił się do ataku. Najpierw trzy trójki rzucił Radoslav Rancik a gdy chwilę potem po akcji 2+1 dołożył kolejne punkty, przewaga Turowa zmalała do dwóch oczek (88:86). Wtedy sprawy wziął w swoje ręce Tony Taylor. Jego, dawno nie oglądane, dynamiczne wejścia pod kosz zakończone trafieniami sprawiły, że Turów zaczął odzyskiwać 4-5 punktowe prowadzenie. Wspomagał go w tym dziele Damian Kulig (5 oczek w tej kwarcie) i Łukasz Wiśniewski (8 oczek). Gracze Nymburka faulami próbowali zatrzymać rozpędzonych rywali, ale taka taktyka się nie sprawdziła. Czarnozieloni wykazali się bowiem wyjątkowo wysoką (jak na nich w ostatnich meczach), bo 82 procentową skutecznością. W tej sytuacji dziewięciopunktowe zwycięstwo należy odbierać jako zasłużone zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę, iż PGE Turów miał niewiele ponad dobę na regenerację sił po meczu z Tarnobrzegiem.
W zespole przyjezdnych – tak na dobrą sprawę – punktowało trzech zawodników: Simmons, Rancik i Page. W bardziej zespołowo grającej drużynie ze Zgorzelca dwucyfrowe zdobycze zanotowali: Damian Kulig, Łukasz Wiśniewski, Filip Dylewicz, Tony Taylor i John Prince. Znowu bardzo kiepsko wypadł Mike Taylor a blado Ivan Zigeranović i Piotr Stelmach, który po kilku błędach w obronie usłyszał od trenera Rajkovicia kilka zasłużonych, męskich słów. W tej sytuacji w zespole PGE Turów wraca problem deficytu skutecznych, wysokich zawodników.
Jeśli chodzi o statystyki, to był to bardzo wyrównany mecz. Oba zespoły miały po 27 strat. W asystach zarysowała się lekka przewaga Nymburka (20/22). Skuteczność - za dwa 64,4 proc/59,5 proc), za trzy: (53 proc/52 proc), wolne: (82/85 proc).
Janusz Grzeszczuk
Fot.: M@te, GRE
Po meczu powiedzieli:
Trener gości Kestutis Kemzura:
Przed meczem bardzo dużo rozmawialiśmy o skupieniu, a tymczasem już w pierwszej połowie pozwoliliśmy zdobyć rywalom ponad 50 punktów. Nasze straty zupełnie zdominowały niektóre fragmenty spotkania. Warto pamiętać, że istnieje kilka rodzajów strat. My niestety popełnialiśmy te, które w kolejnej akcji kosztowały nas stratę trzech lub nawet czterech punktów.W drugiej połowie nie byliśmy wystarczająco agresywni, źle podawaliśmy sobie piłkę i niepotrzebnie skupiliśmy się na oddawaniu rzutów z daleka, które nie przynosiło spodziewanych efektów. Próbowaliśmy ratować wynik faulami, ale w efekcie polegliśmy z powodu bardzo złej postawy w obronie. Ponadto zgorzelczanie dobrze ograniczyli poczynania Rasida Mahalbasicia, a świetne spotkanie zaliczyli Tony Taylor i Łukasz Wiśniewski – podsumował Kemzura. Pytany o przyczynę jego emocjonalnych reakcji, które w trzeciej kwarcie zaowocowały podyktowaniem rzutów za techniczne przewinienie, powiedział: - Z mojego punktu widzenia tam był faul. Okazało się, że byłem w błędzie. Potem do tego doszły dwa punkty. Tak naprawdę każdy trener jest emocjonalny, żyjemy na krawędzi – wyjaśnił trener z Nymburka.
Łukasz Wiśniewski:
Mamy w zapasie zwycięstwo różnicą więcej niż czterech punktów, co przy ostatecznym układzie tabeli być może odegra jakąś rolę. Z jednej strony kibice mogli obejrzeć dobry, ofensywny basket. Z drugiej nasz trener na pewno nie będzie zadowolony z tego faktu, że straciliśmy aż 94 punkty. Wszyscy zagrali dziś jednak na przyzwoitym poziomie.
Miodrag Rajković: potrzebne wsparcie na meczu z Treflem
To był naprawdę bardzo dobry mecz. Przygotowywałem się do niego więc wiedziałem, że tak będzie wyglądał. Przygotowując moich zawodników powiedziałem, że padnie więcej jak sto punktów i tak się stało. Tak naprawdę mogliśmy skończyć ten pojedynek wcześniej. Pamiętacie, jak Kulig zebrał piłkę a potem była strata. Z tego powodu musieliśmy zaczynać mecz jakby od początku. Jest kilka elementów nad którymi musimy popracować aby grać jeszcze lepiej. Chciałbym podziękować za atmosferę, jaka była na tej hali. Proszę kibiców o przybycie na mecz z Treflem, bo ich wsparcie jest nam bardzo potrzebne.
PGE Turów Zgorzelec - CEZ Basketball Nymburk 103:94 [25:27, 28:24, 24:17, 26:26]
PGE Turów: Wiśniewski 24 pkt, Kulig 20 pkt, T. Taylor 19 pkt, Prince 17 pkt, Dylewicz 15 pkt, Karolak 4 pkt, Stelmach 2 pkt, Zigeranovic 2 pkt, M. Taylor 0 pkt, Muskała 0 pkt.
Nymburk: Simmons 28 pkt, Rancik 17 pkt, Page 14 pkt, Mahalbasic 12 pkt, Welsch 9 pkt, Benda pkt 8, Ilievski 6 pkt, Massamba 0 pkt, Hruban 0 pkt, Palyza 0 pkt.
EUR
USD
CHF
GBP
CZK
