Po serii niechlubnych, bolesnych porażek PGE Turów odnalazł na własnym parkiecie swój rytm i wolę walki. Wygrał w niedzielę z Polpharmą Starogard Gdański 88:76, lecz nie poprawił swojej pozycji w tabeli Energa Basket Ligi. Po meczu okazało się, że dla podopiecznych trenera Claxtona to spotkanie było walką o honor i odzyskanie szacunku zgorzeleckiej widowni.
Falująca skuteczność
Gospodarze rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia. W ciągu niespełna 4 minut wyszli na 10 punktowe prowadzenie (14:4). Wystarczyły jednak niespełna dwie minuty, aby to przyjezdni zaliczyli serię 0:10 i dogonili miejscowych (14:14). Od tego momentu gra toczyła się w rytmie cios za cios, lecz w końcówce pierwszej odsłony to Turów częściej trafiał do kosza, co po pierwszej ćwiartce dało stan (32:24). W drugiej ćwiartce do farmaceuci byli bardziej zmotywowani i bardziej skuteczni, niż w pierwszej. Po 3 minutach gry wyrównali na 35:35. Remis utrzymał się jeszcze przez pół minuty (37:37), a potem Turów prowadzenie. Utrzymywało się ono do końca tej części spotkania mimo, iż goście wygrali tę odsłonę 20:23. Przy zejściu na przerwę stan meczu wynosił 52:47.
Uszczelnili obronę, częściej trafiali
Po wznowieniu gry Turów poprawił to, co mocno szwankowało w pierwszej połowie: uszczelnił obronę. To samo zresztą można powiedzieć o Polpharmie, lecz ta na swoje nieszczęście popełniała wiele strat. Gospodarzom nie zawsze udawało się je przekuwać na punkty. Twarda obrona przyniosła też skutki w postaci fauli. Pierwsze punkty w trzeciej odsłonie obie strony zdobyły wyłącznie z rzutów wolnych. Do siódmej minuty oba zespoły bardzo blisko siebie (61:59) a potem powoli, ale konsekwentnie zgorzelczanie zaczęli powiększać przewagę. Na minutę przed końcem tej ćwiartki znowu prowadzili 10 oczkami 71:61, która z końcem tej odsłony ostatecznie wyniosła 11 punktów (73:62), gdyż czarnozieloni wygrali tę część meczu 21:15.
Trójki Fliegera nie pomogły
Kto wie, czy losów meczu nie ustawił fakt, iż w ostatniej ćwiartce po niespełna dwóch bezpunktowych minutach, przy trzypunktowym rzucie został sfaulowany Stefan Balmazović. Przy egzekucji zachował zimną głowę, wykorzystał wszystkie próby co dało gospodarzom 14 punktowe prowadzenie (76:62). W tej sytuacji losy spotkania w drużynie z Kociewia wziął Marcin Flieger. W ciągu 5 minut trzy razy trafiał z dystansu. Na szczęście gracze Turowa też nie próżnowali. Co prawda ich przewaga nieznacznie zmalała (84:75), lecz końcówka należała do Turowa. Rzuty Balmazovicia i Skibniewskiego ostatecznie dały wynik spotkania 88:76. W tym meczu klasą sam dla siebie był Stefan Balmazović – zdobywca 21 punktów.
Dalej walczą o play-off
Niedzielne zwycięstwo jest ważnym wydarzeniem. Dla trenera Michaela Claxtona wygrana była jednak wręcz symboliczna. Na konferencji prasowej powiedział: - Celem dzisiejszego meczu było to, abyśmy znowu byli razem i wyszli na parkiet jako zespół. W środę w Dąbrowie Górniczej rozpadliśmy się na kilka kawałków. Dzisiaj byłem zadowolony wysiłku, jaki daliśmy z siebie w obronie. To był mecz o odzyskanie szacunku kibiców, ale także szacunku do historii tego klubu. Musimy pozostać w tym i dalej walczyć o play-off - zadeklarował trener Turowa. Dodał, że o wiele łatwiej walczyć o szczytne cele, gdy zespół stanowi jedność. Taka jest część jego filozofii. Zwycięstwo jednak nie poprawiło sytuacji Turowa w tabeli. Zespół dalej pozostaje na 12 miejscu. Następny mecz zostanie rozegrany 24 marca w Koszalinie. Akademicy to drużyna, która mimo niskiej pozycji w tabeli EBL sprawiła w tym sezonie kilka niespodzianek. Aby pozostać w walce o play-off, PGE Turów musi ten mecz wygrać.
Janusz Grzeszczuk
Foto: M@te
PGE Turów - Polpharma 88:76 (32:24, 20:23, 21:15, 15:14)
PGE Turów: Stefan Balmazović 21, Cameron Ayers 13, Rod Camphor 11, Brad Waldow 11, Karolis Petrukonis 10, Kacper Borowski 9, Jakub Patoka 6, Robert Skibniewski 4, Jacek Jarecki 2, Bartosz Bochno 1
Polpharma: Marcin Flieger 19, Joe Thomasson 16, Nikola Jeftić 13, Milan Milovanović 9, Daniel Gołębiowski 8, Thomas Davis 7, Jakub Schenk 4, Aleksandar Radukić 0, Piotr Dąbrowski 0