Nastolatki tłumnie zgromadzone przy barierce odgradzającą je od sceny piszczały na samą myśl o nim. Do równie entuzjastycznego okazywania uwielbienia, skłaniały je samochody kolejno podjeżdżające pod boczny wjazd do amfiteatru koło Miejskiego Domu Kultury w Zgorzelcu. W końcu naprawdę przyjechał i pojawił się ON: polski Justin Bieber czyli Dawid Kwiatkowski. Idol młodzieży ze szczególnym wskazaniem na dziewczęta. Zgiełk był taki, że burmistrz Rafał Gronicz nieco skrócił wręczanie nagród najlepszym zgorzeleckim sportowcom.
Wcześniej publiczność powoli gromadząca się w amfiteatrze miała okazję obejrzeć atrakcje artystyczne „Made in Zgorzelec”. Na estradzie pojawił się dobrze znany zespół taneczny Inna Show, spośród których rekrutują się cheerleaderki koszykarzy PGE Turów, koncertowały także piosenkarki z Nikolą Szulc na czele. Zasadniczym punktem oficjalnej części imprezy było wręczenie upominków szerokiemu gronu sportowców, reprezentujących barwy miasta w licznych powiatowych, wojewódzkich, krajowych i międzynarodowych zawodach. To właśnie tę część imprezy trzeba było skrócić ze względu na niecierpliwiące się tłumy fanek Dawida Kwiatkowskiego. Gdy wreszcie pojawił się na scenie, nie omieszkał podzielić się z widzami informacją, że właśnie jest po wizycie w szpitalu. Był w okresie zdrowienia, osłabiony serią zastrzyków. Prosił o wyrozumiałość dla słabszej formy i wspomaganie wspólnym wykonywaniem piosenek. Słuchacze wspaniałomyślnie, bezkrytycznie wybaczyli mu tę słabość. Dla nich liczyło się, że oddychają tym samym co on powietrzem. Emocje dziewczyn były absolutnie szczere, niekłamane. Z oczu wielu fanek lały się łzy. Wspomagany przez kolegów z zespołu, Dawid dzielnie dotrwał do końca występu. W tej sytuacji trudno się dziwić, że mimo wspaniałych koncertów występujących po nim zespołów Verba i Volvem, to już jakby było nie to… Dobrej zabawy nie zepsuły nawet chmury, z których z upływem czasu zaczął padać coraz bardziej rzęsisty deszcz.
GRE
Fot.: GRE